Jak zwykle Kobiety przeważają[/caption]
Ostatni bieg z tegorocznej Warszawskiej Triady Biegowej , po biegu Konstytucji 3-go maja, przez Bieg Powstania Warszawskiego nadszedł czas na Bieg Niepodległości. Nasi Zawodnicy z Rozbieganego stanęli tłumnie na starcie. Ten cykl zawodów pozwala nam nie tylko popisywać się swoją formą ale w zdrowym stylu uczcić ważne momenty z historii naszego Państwa. Jak co roku na starcie stanęła ogromna liczba biegaczy w tym liczna ekipa RS. Prognozy pogody nie zapowiadały wyśmienitych warunków do bicia rekordów, nocne opady śniegu, mróz i poranny wiatr nie napawał do biegania. Na starcie się wszystko zmieniło, warunki uległy poprawie, opady zanikły, wiatr ustał i trasa pomogła w biciu „życiówek”. Przebieg 10 kilometrowej męczarni był prosty – piątka do przodu i piątka do tyłu! Organizatorzy chcąc uczcić święto , kierują biegaczy Warszawską Aleją Niepodległości, zaliczając po drodze dwa dosyć mocne podbiegi nad rondem czterdziestolatka.
[caption id="attachment_1090" align="alignleft" width="294"]
Fotopussle-Team-Robert-Sawicki[/caption]
Organizatorzy zapewnili uczestnikom pacemaker`ów, którzy nadawali odpowiednie tempo i gwarantowali wymarzone życiówki! Już drugi raz w tej roli sprawdził się na Piotr Bułka! Ustawiał biegaczy na wynik 42:30 ale kto zna Piotra ten wie! Motywator z niego doskonały więc:
Na czas 42:30 było nas dwóch zająców. Na ostatnim kilometrze postanowiliśmy dać szansę tym, którzy mieli jeszcze zapas sił i chcieli rzutem na taśmę połamać 42:00. Zapytałem czy tacy są i kilka osób stęknęło coś co brzmiało jak „tak”. Więc kolega zamykał trzymając to co mieliśmy wypracowane (z lekkim zapasem biegliśmy), a ja pociągnąłem „finiszujących” – ten ostatni kilometr wypadł nam w średnim tempie 3:42 (podkręcałem go narastająco). W efekcie spora grupka miała na mecie banany na twarzach pomimo zmęczenia i zadyszki[caption id="attachment_1084" align="alignright" width="300"]


Mariusz ukończył go z czasem 4:22. Jak sam pisze: „Maraton „prawie górski” w Atenach zakończony. Ponad 400 Polaków stwierdziło jednomyślnie – było ciężko. Po połowie dystansu morderczy podbieg i 30km „w mordę wind”.[caption id="attachment_1101" align="alignright" width="300"]

A ja tylko dodam, że autorem postu nie jestem ja, tylko Trener 🙂