W piątek przed biegiem kilka osób od nas pomagało w organizowaniu zaplecza biegu. Dziewczyny wieszały bannery reklamowe pod okiem Michała Siemińskiego, który nie mógł pobiec z nami, bo w sposób mega profesjonalny prowadził imprezę.
A w sobotę od rana Michał był już na stanowisku pracy. Oto kilka słów od niego:
Wstałem o 6 rano – bylem dość wypoczęty, bo piątkowe wieszanie reklam i rozstawianie namiotów przebiegło dość szybko również dzięki pomocy wspaniałych dziewczyn z Rozbieganego Sulejówka. Po dojechaniu na boisko LO zajęliśmy się wraz z ludźmi odpowiedzialnymi za organizację biegu rozstawianiem bramy startowej i innymi pracami porządkowymi. Potem pojechałem do domu, przebrałem się i wrzuciłem sprzęt nagłośnieniowy do auta. Po jego rozstawieniu zacząłem standardową konferansjerkę przerywaną ciszą konieczną podczas wejść na żywo w TV Polsat. A potem… Potem wszystko robili biegacze i kibice!! Emocje, radość, śmiech – to wszystko dało się zauważyć na mecie IX Biegu Marszałka, w dużej mierze dzięki wspanialej frekwencji biegaczy Rozbieganego Sulejówka.
W swojej relacji Michał jest bardzo skromny i oszczędny w słowach, natomiast zdaniem wszystkich, z którymi rozmawiałam na ten temat, jego prowadzenie imprezy było wzorowe. Pełen profesjonalizm, świetne przygotowanie, naturalny wdzięk i lekkość konferansjerki to jego główne (choć nie jedyne ;-)) zalety. I tak po cichu żałujemy, że Michał nie prowadził całej imprezy – brakowało go nam na scenie, w czasie wręczania pucharów.
W tym roku sobotni poranek powitał nas słoneczkiem i rześkim powietrzem. Duża ulga – wszyscy baliśmy się upału. O 9.15 Trener zarządził zbiórkę w okolicy startu, krótko po 9.30 rozpoczęliśmy wspólną rozgrzewkę. A po niej przyszła pora na wspólną fotkę. I dopiero wtedy zobaczyliśmy ile osób trenuje pod szyldem Rozbieganego i Herkulesa! Ponad 70 osób! To przecież fantastyczne!!!
Ale pora już wracać na start, zająć odpowiednie miejsca, czekać na sygnał, a potem BIEC! Każdy z nas miał inny plan na ten bieg: jedni marzyli o pobiciu życiówek, inni o dobrej zabawie. Myślę że wyniki biegu mówią same za siebie. Poniżej lista naszych zwycięzców:
Najszybsi mieszkańcy Sulejówka (kategoria panów):
- Piotr Bułka I mc.
- Leszek Kielak II mc.
- Andrzej Fabisiak III mc.
Najszybsze mieszkanki Sulejówka:
- Jadwiga Gryz I mc. (po raz drugi, w zeszłym roku też sięgnęła po ten tytuł!)
- Agnieszka Nawrot III mc.
I dodatkowo statuetki za miejsce na podium w swoich kategoriach wiekowych:
- Katarzyna Prokopowicz, Jadwiga Gryz w kategorii pań
- Piotr Bułka, Andrzej Fabisiak w kategorii panów.
A teraz zapraszam na relacje uczestników biegu 🙂
Agnieszka Nawrot:
To, że byłam mega zaskoczona moim pierwszym pucharem w życiu, to widzieliście wszyscy – wybuch radości wyniósł mnie w kosmos Ale co w tym najfajniejsze, to to, że miałam tą radość z kim świętować.
Jak sobie przypomnę mój start w Biegu Marszałka z ubiegłego roku, sama na starcie, sama w biegu, sama na mecie. Wtedy też miałam radość z biegania, ale jest to totalnie inny wymiar radości. A teraz wspólna rozgrzewka, start w grupie niebieskich koszulek, cudowne, rozbiegane, kibicujące dziewczyny na trasie krzyczące z daleka moje imię, Rozbiegane krzyki i oklaski tuż przed metą, dzięki którym wyprzedziłam jeszcze dwóch rosłych panów, no i nasz wybitny konferansjer, który przywitał mnie na mecie z imienia i nazwiska (to dopiero poczułam się jak szycha). I to, że do końca mogłam, w NASZYM gronie, kibicować NASZYM. W ubiegłym roku nie interesowało mnie zupełnie kto stoi na podium, a teraz czekałam kiedy będą MOI i rozpierała mnie duma. Dzięki za to wzniosłe uczucie – Jadźka, Piotrek, Andrzej, Leszek, no i moja Kasia. I dzięki Maciek, że jesteś twórcą tego WSZYSTKIEGO, przyciągnąłeś naprawdę fajnych ludzi !
Piotr Bułka:
Dla mnie to był bieg docelowy wiosennych startów. Starałem się do niego przygotowywać naprawdę solidnie, a w planie było poprawienie rekordu życiowego na dystansie 10ciu kilometrów. W głębi serca marzyło mi się również takie miejsce, które pozwoli mi wspiąć się na podium. Wszak Sulejówek jest taką moją małą ojczyzną i są tu ludzie, których uwielbiam, i którzy we mnie wierzą. Oczywiście to wszystko zaowocowało sporą dawką stresu, który był nieodzowną częścią mojego życia przez ostatnie dni przed startem. W dniu Biegu już tak źle nie było – zgodnie z moją taktyką przygotowywania głowy, to jest moment w którym już tylko powtarzam strategię na bieg i nastawiam się na wykonanie planu – generalnie to czas chłodnych kalkulacji. Prawdę mówiąc, mam wtedy też ograniczoną wrażliwość na świat zewnętrzny (co widać na niektórych zdjęciach sprzed startu 😛 ). Chociaż muszę powiedzieć, że w momencie, kiedy usłyszałem swoje nazwisko w głośnikach (prowadzący imprezę Michał wspomniał o mnie), tętno nieco wzrosło. No ale koniec końców po prostu trzeba było zrobić swoje.
A plan był dość prosty – 3:45 średniego tempa, co da czas 37:30 i sporą poprawę „życiówki”. Oczywiście taktyka do tego planu była trochę bardziej skomplikowana – pierwsze okrążenie ustalenia tempa (wiadomo, że początek jest trochę szybszy), drugie ustabilizowane, trzecie na podkręcenie jeżeli średnie tempo nie będzie satysfakcjonujące + finisz. I prawie tak to wyglądało, z tą różnicą, że na ulicy 11 Listopada wiał wiatr czołowy, co jest dość uciążliwe, a przy szybszym bieganiu po prostu spowalnia. Dlatego musiałem też pojedyncze okrążenia podzielić na odcinki szybsze i wolniejsze. Ale to była tylko drobna korekta.
Odliczanie, strzał, lecimy! Pogoda (poza wiatrem) idealna – musi się udać. Ale był jeszcze jeden idealny czynnik na trasie – kibice. Po zakończeniu biegu na „3 kilometry” (tam było więcej niż 3! 😉 ), biorąca w nim udział ekipa Rozbieganego wróciła na trasę, żeby kibicować pozostałym Rozbieganym mierzącym się z dłuższym dystansem. To było coś niesamowitego – ich okrzyki niosły pewnie nie tylko mnie. Przepraszam kochani, że Wam nie machałem, ale byłem mocno skoncentrowany. Ale słyszałem, słyszałem! A przede wszystkim BARDZO mi to pomogło. A już finisz w asyście Magdy i Gosi z transparentem Rozbieganego Sulejówka to był moment, którego pewnie wszyscy mi zazdrościli. Dziękuję dziewczyny!!!
I wiecie jaki wynik zrobiłem? 37:30! 😉 Co do sekundy! Na podium stanąłem dwa razy. Przez rok z dumą mogę nosić tytuł najszybszego mieszkańca Sulejówka. To zobowiązuje! Nie zawiodę Was kochani!
Podsumowując: Rozbiegany Sulejówek rządzi w Sulejówku! I nie tylko: biegacze spod naszego sztandaru wyprzedzili również reprezentację US Army, która stanęła w tym roku na starcie. A wszystko to pod wodzą Maćka.
Wodzu – prowadź nas dalej – z Tobą choćby na kraniec świata!
zdjęcia dzięki uprzejmości Traficco 🙂]]>
Ja cieee 😉 ale super relacja! buzia mi się szeroko uśmiechała jak czytałem opis Agnieszki i Piotrka!.
Jesteście wspaniali… wszyscy razem i każdy z osobna… zawsze czytam nasze relacje z uśmiechem i dumą że jestem jedną z Was… dajecie kochani tyle radości i siły…
Fajnie Was było wszystkich spotkać 🙂
Ale to się fajnie czyało i tak jak Michał wspomiał aż się buzia uśmiechała przpomninając sobie sobotni dzień,każdą godzinę którą spędziliśmy w swojm towarzystwie – szkoda że te piękne chwile tak szbko mijają ☺ dzieki od siebie dla wszystkich za to że jesteśmy
Magda prosiła mnie o kilka słów ale ciezko mi bylo ubrać wszystko w słowa. Jak i w tamtym roku tak i w tym powstrzymywałem łezki szczęścia słysząc doping i słowa wsparcia płynące z ust osob nieznajomych. A jak wbiegałem z dziećmi na mete słuchając miłe slowa z ust Michała, ktore niosly sie na caly stadion uświadomiłem sobie po raz kolejny w tym roku – warto było! Stworzyliśmy cos czego wiele grup bedzie nam zazdrościć!
Maciej – piszesz o słowach wsparcia z ust nieznajomych. Dla Ciebie to są nieznajomi ale Ty jesteś już lokalną marką. Wiele osób Cię zna (z widzenia, z nazwiska) jako twórcę Rozbieganego i osobę, która odtworzyła sekcję lekkoatletyczną Herkulesa. A słowa wsparcia przydadzą się zawsze, prawda?