38. PZU Maraton Warszawski

38. PZU Maraton Warszawski post thumbnail image

dzieciakiAle zaczynając od początku: w sobotę na terenie biura zawodów na Torze Wyścigów Konnych na Służewcu odbył się Mini Maraton – czyli biegi dzieci. Na starcie stanęło kilku naszych milusińskich.     A w niedzielę zaczęło się już poważne bieganie. Spotkaliśmy się – już tradycyjnie – w SKM-ce, którą dotarliśmy w pobliże startu. Potem przebraliśmy się i rozdzieliliśmy: maratończycy poszli na start, a biegacze na 5 km kibicowali startującym. A potem… Potem to już było zmaganie się z dystansem i własnymi słabościami.   przed-startem Wszyscy dobiegli! Wszyscy w pięknym stylu, choć niektórzy niezadowoleni z wyniku – ale dzięki temu jest nad czym pracować, prawda? 😉 Najbardziej chyba cieszą wyniki debiutantów – a było ich sporo. Na zdjęciu cztery z debiutantek z Anetą – naszą Królową, zdobywczynią Korony Maratonów Polskich. dziewczyny Piotr – nasz Struś Pędziwiatr – zdobył Puchar 200-lecia Uniwersytetu Warszawskiego dla najszybszego wykładowcy. Gratulujemy! piotr   Tak o maratonie pisze Agnieszka – maratonka, debiutantka Tak, tak., tak… zrobiłam to!! Mimo, że jeszcze w czerwcu mówiłam, że nie biegam więcej niż 10 km, bo to nie dla mnie, bo to męczy, bo potem się trzeba długo regenerować… bo takie 10 to moja strefa komfortu. Dużą rolę w zmianie mojej decyzji odegrała Edyta – najlepsza biegająca sąsiadka, o której istnieniu dowiedziałam się dopiero podczas jednego z treningów Rozbieganego. Nie namawiała mnie, ale sam fakt, że chciała spróbować maratonu, przestawiał mnie na inne tory myślenia. Potem podzieliłam się nieopatrznie moimi mglistymi myślami z Darkiem.. no i się zaczęło. Nie dość, że miałam ustalony plan treningowy,  to jeszcze nawet czas w którym pokonam Maraton J. Przebiegłam treningowo swoje pierwsze 20 km w życiu i się zapisałam. Biegałam coraz więcej i ciągle w świetnym towarzystwie, i z coraz większą przyjemnością. Potem kontuzja stopy i taki żal, że chce biegać a nie mogę… i kolejny raz ta sama życiowa nauka, że nie wszystko da się zaplanować. Pogodziłam się z tym, że będzie jak będzie. A był stres i to kilka dni przed startem, odpuścił dopiero jak stanęłam na starcie wśród tych wszystkich biegających wariatów ;-). Poczułam, że jestem tu gdzie chcę być, że to moje miejsce, że to mój dzień. I nawet z zadowoleniem przyjęłam fakt, że Darek ustawił nas w strefie 3:40, taki doświadczony wyga raczej wie co robi, najwyżej będę mu marudziła po trasie. Ale nie, nie marudziłam, zaufałam i to było fajne, totalnie moje tempo – szczególnie, że przy okazji musiałam zdać mój najważniejszy test – test niegadania podczas biegu. Ci co ze mną biegają wiedzą, że musiałam w to włożyć dużo wysiłku. Nie mogłam się nacieszyć tym bieganiem z innym maratończykami i tym, że przy okazji przebiegłam swój pierwszy Półmaraton i tym, że znów widziałam po drodze tyle znajomych twarzy – to wszyscy powtarzają – ale ta Nasza Rozbiegana Rodzina naprawdę daje niesamowitego kopa i dodaje skrzydeł. Przy ekipie nakibicujemyszych blondynek z transparentem, którą dowodził Leszek dostałam tyle energii, że jeszcze chciało mi się tańczyć i byłam zadziwiona jak Asia z Marzeną przemieszczały się po trasie w tempie szybszym niż niejeden maratończyk .. no i Magda, która wymierzyła sobie dokładnie, co do metra miejsce postoju tuż przed metą – co potwierdza też nasza doświadczona Aneta – miejsce w którym maratończyk (albo już prawie maratończyk;)) ma potrzebę zobaczyć kogoś serdecznie wspierającego…  To jest tak niezwykłe, jak Wy Kibice jesteście potrzebni… i to wcale nie jest żaden powtarzany frazes. Jesteście nieocenieni!  Jak kiedyś wpadnę na pomysł, żeby zrobić dodatkowe studia z psychologii, to napiszę o tym pracę!     A wracając do mojego maratonu .. Mój prawdziwy maraton zaczął się oczywiście 10 km przed metą… i nawet to nie była walka, to było takie zniechęcenie. Nawet powiedziałam, że ja wiem, że dobiegnę ale już jest mi totalnie wszystko jedno. A i tak biegłam bez zatrzymania całe 38 km, żeby potem zrobić kilka kroków przy stolikach z wodą – że ja potrafiłam przebiec taki dystans… o to, to ja nawet siebie nie podejrzewałam. I jeszcze jeden moment, w który też mi do tej pory trudno uwierzyć – jak zobaczyłam napis „meta” chciało mi się płakać… ale jak !! Nie wiedziałam, że koniec Królewskiego Dystansu to takie emocje, które nie mogą się pomieścić w głowie, taka radość  i niedowierzanie. Już zrozumiałam po co to wszystko, po co te treningi, nerwy, wstawanie przed 7 rano w niedzielę… Już wiem i już wiem, że było niesamowicie warto!! Było warto zrobić z moimi maratonkami każde treningowe wybieganie i nawet nie tylko dla samego biegania. Jesteście niesamowite Dziewczyny! I cieszę się, że ten wspólny cel tak nas zbliżył! I było warto posłuchać każdej rady Mistrza-Darka… niestety nie każdą z nich wykorzystałam w tym maratonie, ale je mam i jestem o to mądrzejsza. Cenny taki Maraton bardzo. Gratuluję Wszystkim ukończenia Maratonu – teraz już wiem o co chodzi – więc gratuluję Wam jeszcze mocniej !!  I gratuluję wszystkim, którzy dotrwali do końca mojej relacji .. bo chyba się znowu trochę rozgadałam 😉 z-medalami I kilka słów od Adama, który jest bardziej oszczędny w słowach, ale swoją postawą na trasie pokazał, że rasowy z niego biegacz :-). To jego pierwszy maraton po 15 latach przerwy – mam nadzieję, że Rozbiegany się przyczynił do odświeżenia pasji! adamMam bardzo miłe wspomnienia z Maratonu. Kibice byli wspaniali, było dużo punktów z napojami, dopisała pogoda, a co najważniejsze mimo tak dużego tłumu zawodników wszyscy starali uważać się na siebie nawzajem, nikt nie wpadał na nikogo. Nie byłem nastawiony na bicie rekordów. Zresztą nie byłem na to przygotowany. Po prostu chciałem dobrze przebiec maraton bez kontuzji. Myślałem o tym, że dobrze by było pobiec około 3:30 i to się udało. Pierwszą połowę maratonu biegło mi się lekko, przez większość czasu na 3:16. Potem było  coraz ciężej, ale dzięki świetnemu dopingowi fantastycznych ludzi nie stanąłem i czasem udawało mi się nawet na jakiś czas przyspieszyć. Teraz już myślę o Maratonie Warszawskim za rok, o 42 kilometrach na ukończenie moich 42 lat.       Wyniki: Piotr Bułka 3:17:31 Adam Sadowski 3:32:34 Marcin Leśniak 3:39:48 Leszek Kielak 3:43:51 Agnieszka Nawrot 3:48:58 Dariusz Skwierczyński 3:48:58 (Darek – sympatyk Rozbieganego – dzielnie zającował Agnieszce) Aneta Mikulska 3:52:48 Marta Lemieszka 3:57:58 Mateusz Zawada 3:57:58 Edyta Sadowska 4:01:33 Andrzej Fabisiak 4:14:28 Ewa Fabisiak 4:14:28 Mariusz Noceń 4:21:15 Monika Tomczyk 4:42:54 W biegu na piątkę udział wzięli: Dorota Jarzębska (23.45 – życiówka!), Elwira Bielawska, Małgorzata Gniado, Magdalena Maciejewska Leszek Bielawski (20:27 – życiówka!), Mariusz Jarzębski i Marcin Kawalec. Wszystkim serdecznie gratulujemy ukończonych biegów!   1A w poniedziałek – dzień po biegu – nasi maratończycy, już na luzie, przyszli na trening rozbieganego, żeby dopingować trenujących 😉      ]]>

1 thought on “38. PZU Maraton Warszawski”

  1. Wielkie brawa dla nowicjuszy! Zazdroszczę Wam odwagi i samo-determinacji! Maraton wielu już położył na kolana, wielu odprowadził do karetki, a Wy nie dość, że z uśmiechem to i ze znakomitymi czasami! Brawo! Brawo!! Brawo!!!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *